piątek, 19 stycznia 2024

Opętany rowerzysta, a sprawa polska...

 Idę sobie wałem nad Ślęzą i napawam pięknem zimowej przyrody. Ścieżka wydeptana w śniegu mniej więcej na środku więc się jej trzymam. Nagle przejeżdża obok rozpędzony rowerzysta lekko mnie potrącając.

- To jest ścieżka dla pieszych ! - mówię glośno

- Pani coś do mnie mówiła? - zatrzymuje się i obraca w moim kierunku (chyba w nadziei, że się zacukam)

- Mówię, że ta ścieżka jest dla pieszych, a pan mnie potrącil - powtarzam głośno i wyraźnie

- Myli się pani, to jest wał i mam prawo po nim jeździć (czy jakoś tak)

- Ale mnie pan potrącił... - powtarzam spokojnie

- Bo pani idzie środkiem...

- Ale mógł pan powiedzieć "przepraszam"

- To zadzwoń na policję, ty wiedźmo!!! - mówi wyraźnie zmienionym głosem, po czym wskakuje na rower i odjeźdża błyskawicznie...

- No właśnie, to jest własnie to... - komentuję tę naglą zmianę tonu z niezmąconym spokojem, a rowerzysta pokazuje mi środkowe paluszki na obu rączkach (na przemian, oczywiście).

Musze przyznać, że czegoś podobnego jeszcze nie widziałam tj, że ktoś zaczyna rozmowę (konfrontację) zachowując wszelkie cywilizowane formy, by bez żadnej widocznej przyczyny przejść do wyzwisk. Miałam nawet wrażenie, że jego głos stał się skrzekliwy, a wczesniej nie był...

To tak jakby nagle zaczął przemawiać ktoś inny... Najpierw chamowaty, ale mieszczacy się w pewnych granicach, potem istota calkiem upadla, regres do jakiegoś skrajnie zdemoralizowanego, psychopatycznego bachora, ktory bardzo źle skończy...

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tego rodzaju sytuacje muszą mieć komponent duchowy. Ludziom czasem siadają nerwy i mówią podniesionym głosem, a nawet krzyczą. To się często przytrafia kierowcom i do jakiegoś stopnia jest wytlumaczalne stresem... W przypadku rowerzystów nie ma takiego usprawiedliwienia, zwłaszcza kiedy najeżdżają spokojnie spacerującą w parku osobę. Mogą przecież zwolnić, objechać lub po prostu zsiąść z roweru. Nie ma żadnego powodu do nerwow i agresji. Ludzie spacerują po parku, bo parki po to są! To rowerzyści są intruzami zakłócającymi ludziom odpoczynek.

Zawsze mnie zastanawia skąd bierze sie w ludziach ta extra ohyda, ponad normatywne chamstwo, nieproporconalna agresja, wielokrotnie przekraczajaca przyczynę gniewu. W przypadku ludzi młodych to pewnie wynik bezstresowego wychowania i demonicznej pop kultury, którą chłoną od niemowlęctwa. Wykorzenione z tradycji małe aroganckie gówna podłączone do swoich smartfonow całą dobę. Są jednocześnie silnie toksyczni i zupełnie bezbronnni. Smartfon im mówi, że maja zmienić płeć i poslusznie odrąbuja sobie kolejne części ciała. Ludźmi  z pokolenia rodziców i dziadkow, którzy mogli by im pomóc, z zasady gardzą jako cyfrowymi analfabetami.

Ta sama ohyda widoczna jest na wszelkich akcjach organizowanych przez UB-ków i ich mentalne pomioty, vide akcje pod pałacem prezydenckim po katastrofie smoleńskiej czy "protesty" po wyroku TK w sprawie aborcji eugenicznej, polegajace na zakłócaniu mszy i niszczeniu kościołów. Te ich hasła sprowadzajace się wyłącznie do wulgaryzmów i przekraczanie wszystkich granic jak np kpiny ze śmierci czy bólu po stracie najbliższych...

Stara UB-cka ohyda i nowa "progresywna". ktore czerpią z tego samego, wiadomego źrodła, podaly sobie ręce, żeby zniszczyć nasz nieszczęsliwy kraj. Mam nadzieję, ze im sie to nie uda...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz