piątek, 7 listopada 2014

Jeszcze o zdobyczach cywilizacyjnych

Czytałam niedawno gdzieś, pewnie na portalu Frondy o zdarzeniu, które miało miejsce w Iranie lub podobnym kraju muzułmańskim. Mułła zgwałcił (chyba nawet w meczecie) 10-o letnią dziewczynkę. Tłumaczył się, że pozytywnie reagowała na jego zaloty. Dziecko o mało nie umarło z upływu krwi. Uratowała je jakaś fundacja zajmująca się tego typu sprawami. Mułła został skazany na jakąś symboliczną karę, a dziewczynce grozi śmierć z rąk własnej rodziny jak tylko wróci do domu ze szpitala. Własna jej matka miała powiedzieć do niej, że znajdzie pokój jedynie w grobie.

Ta sytuacja pokazuje dość jasno co się dzieje w kulturach, które nie uznają istnienia obiektywnej i możliwej do poznania prawdy. W cywilizacji chrześcijańskiej jest jasne, że zbrodnia popełniona na dziecku ma znacznie większy ciężar gatunkowy ze względu na jego bezbronność i konsekwencje jakie będzie miała dla całego jego życia. Gwałt na dziewicy (a co dopiero na dziecku) był jedną z najcięższych zbrodni i karany był w średniowiecznym prawie niemieckim ścięciem za pomocą zaostrzonej deski. Nikt nie miał trudności z ustaleniem w takiej sytuacji kto ponosi winę i kto powinien zostać ukarany. nikomu nie przyszło do głowy karanie ofiary - logiczna konsekwencja  przyjęcia do wiadomości prawdy i wymogu sprawiedliwości.
Od tego czasu prawo bardzo się zliberalizowało, ale wciąż przyjmujemy za oczywiste, ze karamy sprawcę, a nie ofiarę.
 Jak widać na załączonym przykładzie poza zasięgiem cywilizacji chrześcijańskiej nie jest to wcale oczywiste. Są kultury, gdzie nikogo nie interesuje co naprawdę się zdarzyło ani jak wymierzyć sprawiedliwość. Jeśli wychodzi na jaw coś, co wydaje się obrzydliwe i zakłóca tym samym porządek świata albo dobre samopoczucie społeczeństwa, trzeba zrobić coś, co ten porządek i dobre samopoczucie przywróci. Wyeliminowanie ofiary jest wyjściem najprostszym. Gdyby zachować ją przy życiu jej oczywista krzywda byłaby źródłem dyskomfortu dla całej wspólnoty. Poza tym w tym konkretnym przypadku pozycja sprawcy jest bez porównania wyższa jako dorosłego mężczyzny pełniącego ważną funkcję i otoczonego powszechnym szacunkiem. Uznanie winy kogoś takiego byłoby znacznie trudniejsze do przyjęcia niż pogodzenie się ze zniknięciem z tego świata jakiegoś dziecka. Nikt nie lubi patrzeć na skrzywdzonych, gdyż przypominają o istnieniu zła, które każdego może dotknąć. Rachunek zysków i strat jest prosty - to ofiara musi zostać wyeliminowana.

Ten właśnie sposób myślenia byłby i naszym udziałem, gdyby nie praca cywilizacyjna 20 wieków Chrześcijaństwa. Powiem więcej - ten sposób myślenia jest udziałem bardzo wielu ludzi w obrębie jego oddziaływania, ale nie mogą tego otwarcie głosić bo ciągle jeszcze nie da się zakwestionować wymogu ustalenia prawdy i wymierzenia sprawiedliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz